Bratysława jest miastem wręcz idealnym na jeden dzień. Możecie wyskoczyć do niej np. Polskim Busem na weekend, zrobić przystanek po drodze na Bałkany lub – tak jak my – odpocząć po intensywnym zwiedzaniu Wiednia.
Jeden dzień spokojnie wystarczy na zwiedzanie, bo Bratysława nie ma miliona zabytków, między którymi trzeba biegać z mapą. Starówka jest tak mała, że zaczynając zwiedzanie rano do wieczora zdążycie wszystko zobaczyć. Sprawdźcie, co polecamy w jednodniowej stolicy Słowacji!
Po całym dniu zwiedzania Wiednia i godzinie drogi dotarliśmy do stacji Mlynské Nivy, a następnie – po złapaniu orientacji – wyruszyliśmy do hostelu.
Table of Contents
Bratysława w jeden dzień
Noc spędziliśmy w Patio Hostel. Plusem obiektu jest dogodne położenie: 7 minut piechotą od dworca autobusowego, niecałe 5 minut do starówki i mniej więcej tyle samo do supermarketu. Hostel jest schludny, idealny na jedną noc. Posiada windę, świetlicę i barek, a każdy gość meldując się otrzymuje kupon do wykorzystania na drinka lub napój.
Następnego dnia po śniadaniu i wymeldowaniu się, zaczęliśmy zwiedzać. Chociaż, nazwałabym to raczej spacerem, albo włóczęgą, czyli zupełnym przeciwieństwem szalonej gonitwy po Wiedniu. Nie spiesząc się wcale, podążaliśmy wąskimi ulicami w kierunku zamku, obserwując budzące się do życia miasto.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Pałac Prezydencki, a następnie ruszyliśmy w kierunku starówki.
bratysława w jeden dzień – centrum miasta
Rynek i rozchodzące się od niego uliczki (które można zwiedzić w kilkadziesiąt minut) to urocze miejsce. Jest tu spokojniej niż w innych stolicach europejskich. Siedząc tam, można w zasadzie zapomnieć o tym, że jest się w centrum największego miasta w kraju.
Przechadzając się uliczkami starego miasta warto czasem spojrzeć pod nogi. Gdzieniegdzie znajdują się metalowe krążki ze znaczkiem korony. W ten sposób oznaczona jest droga koronacyjna – trasa przemarszu orszaku królewskiego podczas uroczystości koronacji.
Będąc w Bratysławie nie sposób natknąć się na jej stałych mieszkańców: wyglądającego ze studzienki Čumila, Schönera Náci, czyli Pięknego Ignasia, chyba najsłynniejszy mieszkaniec międzywojennej Bratysławy, Żołnierza Napoleona, a także bardzo oryginalną skrzynkę na listy.
Gdzieś pomiędzy uliczkami dopadł nas zapach świeżo smażonych frytek, a nasze żołądki momentalnie uświadomiły sobie, że to już pora obiadu. Z obiadami zawsze jest u nas problem – musimy bowiem znaleźć kompromis pomiędzy wegetarianizmem a typowym mięsożerstwem – dlatego, często zamiast próbować lokalnej kuchni, stołujemy się w miejscach, które zaspokoją potrzeby naszej dwójki.
Tym razem padło na kuchnię azjatycką – Thien Ly . No dobra – azjatycka była tylko z nazwy, po serwowała również, znany nam z Pragi smażony ser ;]
Po napełnieniu naszych żołądków i krótkim odpoczynku, ruszyliśmy dalej w stronę kościoła św. Elżbiety. Ze względu na kolor budowla zwana jest też „Niebieskim kościółkiem” (Modrý kostolík). Jest to secesyjna, jednonawowa świątynia której fundatorem był cesarz Franciszek Józef I. W powszechnej opinii druga w mieście świątynia miała uczcić pamięć jego tragicznie zmarłej żony, cesarzowej Elżbiety.
Ostatnim naszym przystankiem było centrum handlowe – Eurovea. Tam zrobiliśmy ostatnie zakupy (kosmetyki z DMu i lokalne słodycze). To także fajne miejsce na podziwianie lokalnej architektury. Przeszkolone dachy, akwaria, i mnóstwo figurek z brązu, podobnych do tych, które zdobią starówkę – w tym, przypadku to one, a nie witryny sklepów zwracają uwagę przechodniów ;]
Co przywieźć z Bratysławy?
Dla nas 'oczywistą oczywistością’ są magnesy!
poza tym – kosmetyki Balea (m. In. żel pod prysznic o zapachu jednorożca ♥), słodycze – przede wszytskim Sójový suk, i alkohol.
Jeżeli po zwiedzani Bratysławy macie jeszcze chwilę, wyskoczcie do Wiednia,