Z początkiem każdego nowego roku składałam sobie obietnicę, aby co miesiąć wyjechać z Warszawy chociaż na chwilę. Docelowo za granicę, ale Polska też była Ok. Ten rok był inny. Bo nikt nie wiedział w styczniu, co się będzie działo później. I tak, po owocnym w podróże początku roku musiałam mocno przystopować. Ale i tak nie było źle.


Styczeń –Macedonia & Kosowo

To był strzał. I to w dziesiątkę. Mam taką tradycję, żeby urodziny spędzać w innym miejscu, niż to w którym mieszkam. Zamiast domówki albo wyjścia do klubu wolę spróbować lokalnego wina i  przekąsek. Poznać nowych ludzi i nowe zwyczaje.  Dlatego na okrągle urodziny wybrałam kraj, którego jeszcze nie miałam okazji zwiedzić. Macedonia przywitała mnie kolacją wigilijną w wykonaniu gospodarza domu, urodzinami w zacnym gronie (świętował ze mną syn byłego prezydenta Jugosławi!) i pięknymi widokami gór nad kanionem Matka.

Prisztina (Kosowo) jako najmłodsza stolica świata daje radę. Jest dużo brutalistycznej architektury (pozostałości po poprzednim reżimie) i kuchnia będąca wypadkową kilku kultur (z dominacją tureckiej). Do tego pomnik Billa Clintona jako bohatera narodowego. Totalny miks!

Luty – Turcja & Ukraina

Bilet do Stambułu  kupiłam z rocznym wyprzedzeniem. W międzyczasie loty odwoływano, przywracano i zmieniano. A ja przesuwałam urlop w pracy. W końcu się udało. W trakcie podróży od razu się zorientowałam, że przedłużony weekend to ‘dużo za mało’ na zwiedzanie tego pięknego miasta (i to nie tylko dlatego, że stolica Turcji jest dość duża).

Piękna architektura, bazary, w których można się zgubić i pyszne jedzenie to tylko kilka rzeczy, które są obowiązkowe w tym mieście! Resztę rzeczy znajdziecie pod tym linkiem.

Marzec (a także kwiecień, maj i czerwiec) – Holandia

Processed with VSCO with dog1 preset

Ostatniego dnia lutego wsiadłam  samolot z biletem w jedną stronę w poszukiwaniu lepszego życia. Warszawa mnie zmęczyła, rodzinne miasto nie oferowała za wiele, więc spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i postanowiłam szukać szczęścia zagranicą. Czy mi się udało? Tak! Mimo trudnego czasu cały czas  mam pracę (może nie tą wymarzoną, ale jednak), poznaję nowy kraj i otaczają mnie wspaniali ludzie.

Processed with VSCO with dog3 preset

Kiedy nie mogłam wyjechać za granicę,  poznawałam swoje własne podwórko. Kilkukrotnie zwiedziłam Amsterdam, Rotterdam oraz Delft (w którym się zakochałam). Było też kilka mniej lub bardziej ciekawych miast, o których przeczytacie w zakładce Niderlandy.

Myślałam, że po jakiś czasie znudzą mi się kanały i wiatraki, ale jednak nie 🙂

Lipiec – Albania

Kiedy restrykcje trochę zelżały, postanowiłam zobaczyć coś, czego jeszcze nie widziałam. Po sprawdzeniu dostępnych kierunków (oraz wymagań związanych z pandemią), zdecydowałam się na Albanię (trochę pomogła mi w tym styczniowa wycieczka na Bałkany). Kolejne poznawanie regionu byłej Jugosławii sprawiło, ze nie powiedziałam ostatniego słowa w tym temacie (czyli ‘I’ll be back’).

albania durres graffiti

Tirana ze swoi street Artem, miksem kulturowym, przemiłymi ludźmi i pysznym jedzeniem (znowuuu), jest cudownym miejscem a także świetna bazą wypadową – nad morze (Durres) i w góry (Dajti). W Albanii świetnie działa też autostop (o czym przekonałam się przy próbie przekroczenia granicy z Czarnogórą…). Mimo, ze nie odhaczyłam kolejnego kraju, dzięki lokalom widziałm takie miejsca, o których zwykły turysta może pomarzyć!

piramida tirana

Chcesz samodzielnie zorganizować wycieczkę do Albanii, ale nie wiesz, od czego zacząć? Wszystkie potrzebne informacje znajdziesz w artykule.

Sierpień – Warmia i Mazury

Po powrocie z Albanii postanowiłam trochę przedłużyć urlop i zaskoczyć rodziców oraz znajomych. Na spontanie spakowałam się i kupiłam bilet na samolot. Mimo, że odwiedziłam te same miejsca, co niemal każdego roku (taką mamy rodzinną tradycję), udało i się znaleźć kilka wcześniej pominiętych ciekawostek historycznych. Pewnie gdybym nie wyjechała za granicę, odkryła by wiele ciekawych miejsc na swoim własnym podwórku.

Wrzesień, Październik – Holandia

Processed with VSCO with dog1 preset

Kolejny powrót do Amsterdamu, tym razem w inny składzie. Zwiedzanie miasta od podszewki i tylko ‘z buta’, bo wtedy można zobaczyć znacznie więcej. Kolejna wycieczka do Delftu – bo mimo, że miasteczko jest małe i można je obejść w mniej niż dwie godziny, jest tam dużo do roboty (szczególnie w kwestii street artu).

Listopad – Belgia (Antwerpia)

Wycieczkę do tego miasta planowałam od marca. I zawsze było coś nie tak. A to granice zamknięte, a to czerwona strefa (w Belgii lub w Niderlandach). W końcu któregoś piątkowego wieczoru, po kilkukrotny sprawdzeniu, czy przejazd jest możliwy beż żadnych przeszkód wsiadłam w busa i po 2,5 godzinnej podróży spełniłam swoje tegoroczne ‘podróżnicze marzenie’. Ktoś mi mówił, że miasto jest Ładne. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Ono jest PIĘKNE!

Z ciasnymi uliczkami, barokowym dworcem i ogromną ilością street artu było dobrym zwieńczeniem tego niezbyt bogatego w podróże roku. I mimo ze wszystko było pozamykane, miasto ma w sobie tyle atrakcji, że nie mogłam narzekać na nudę (a brak turystów ułatwił zwiedzanie)

Grudzień – Holandia (Haga)

Święta chciałam spędzić za granicą (bo skoro nie mogę lecieć do domu, to przedłużone wolne mogę wykorzystać tak, jak to lubię najbardziej). Ale nie było tak łatwo. Najpierw pojawiła się kwarantanna, później lock down, a na końcu obowiązkowe testy na COVID dla osób przekraczających granice środkami transportu zbiorowego. Zostało mi #zostań w domu (i  zwiedzaj swoje własne miasto).

Jeżeli śledzicie mnie na Instagramie, pewnie zauważyliście, ze nie raz mówiłam, że Haga jest brzydka i nie ma nic do zaoferowania odwiedzającym. I w sumie tak jest, ale staram się złamać stereotyp ‘brzydkiego i brudnego miasta’ i szukać pozytywów (i jak na razie, baaardzo powoli, to mi się udaje).